80 lat temu Polska jako pierwsza stawiła czoła zbrodniczej niemieckiej i sowieckiej totalitarnej nawałnicy. Bolesne skutki tego kataklizmu odczuwamy do dziś. Pamięć o tej tragedii łączy pokolenia i stanowi wyraz szacunku dla ofiary naszych przodków i może jest to ostatnia szansa by porozmawiać o historii z naszymi bliskimi, którzy przeżyli wojnę. O czasach wojny Wójt Gminy Lesław Golba rozmawiał z Panem Edwardem Bielskim z Jaczowa, który w ubiegłym roku obchodził 95 urodziny.

Pan Edward pochodzi z Kresów Wschodnich, z województwa lwowskiego ze wsi Białe. Wraz z rodziną byli właścicielami 18 hektarowego gospodarstwa.  Miał 16 lat kiedy wybuchła wojna. – Ludzie płakali kiedy rozpadła się Polska – zaczął rozmowę Pan Edward. 1939 roku rodzina Bielskich była już spisana na listę do zsyłki na Sybir, na szczęście do tego nie doszło. W wieku 18 lat trafił do kamieniołomów dla Żydów w Krościenku w powiecie przemyślanym gdzie przepracował pół roku. Był najmłodszym z pięciu Polaków osadzonych w tym obozie. – Dzięki chorobie udało nam się wydostać. Zabrali nas do szpitala gdzie byliśmy dwa tygodnie, po czym wypuścili nas na wolność. 1942 roku zabrali mnie do obozu pracy w Złoczowie gdzie baraki były pobudowane przy torach kolejowych, po to żeby stamtąd wywozić ludzi do Oświęcimia. Kiedy przeszedł rosyjski front, Niemcy zaczęli się cofać i wtedy obóz się rozpadł. Spędziłem tam dwa lata. 1944 znalazłem się w niemieckich Sudetach u bauera , aż do skończenia wojny. Wróciłem do Rzeszowa, tam byli moi rodzice, którzy zostali wysiedleni, ponieważ na Kresach banderowcy mordowali Polaków. Przed banderowcami uratował mnie cmentarz gdzie schowałem się z bratem i szwagrem, wymordowali naszych sąsiadów, szwagra brata w nocy wyciągnęli z domu i żywego wrzucili do ognia. To były straszne przeżycia i straszne czasy.  – wspomina ze smutkiem Pan Edward.


– Moją rodzinę również spotkała ta tragedia. Mojego dziadka i babcię z małymi dziećmi (najmłodszy był niemowlęciem) zamordowali na Kresach. Dzięki temu, że mój tata jako najstarsze ich dziecko trafił do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen jestem na tym świecie. To swego rodzaju paradoks historyczny ! Kiedy Amerykanie wyzwolili obóz trafił do obozu przejściowego w Lubece gdzie poznał moją mamę i tam się pobrali. Wrócili do Polski i nie wiedzieli, że banderowcy całą rodzinę w kwietniu 1945 roku wymordowali w Wiązownicy koło Rzeszowa. Dlatego wiem co Pan przeżył, znam z przykładu własnej rodziny. – mówił Wójt.


W drodze na Zachód, do Jaczowa Pan Edward poznał swoją żonę Karolinę Posłuszną spod Stanisławowa. - Stałem z boku kiedy jej siostra zaprosiła mnie do towarzystwa. Miałem wtedy 22 lata, żona 20. Doczekaliśmy się trójki dzieci: dwóch synów i córki. Mam siedmioro wnucząt oraz osiemnaścioro prawnucząt – mówi z uśmiechem Pan Edward.

W Jaczowie prowadził 11 hektarowe gospodarstwo. Pan Edward jest osobą pogodną, która ceni sobie dobre poczucie humoru. Lubi wracać wspomnieniami do przeszłości. Spotkanie z Panem Edwardem było też okazją by przekazać mu życzenia z okazji 95 urodzin, które niedawno obchodził.


Życzymy Panu, co najmniej 120 LAT życia w zdrowiu, otoczeniu życzliwych ludzi oraz niegasnącej pogody ducha !